Ostatnio ukazało się sporo recenzji płyt zespołu Snakedoctors, z przewagą tych dotyczących ostatniego, podwójnego albumu ‘Four And A Half’
Prezentujemy jedną z nich, zaprezentowaną w magazynie Maxazine
“Nazwanie swojego czwartego albumu ‘Four and a half’ pokazuje humor lub odwagę. W przypadku polskiego zespołu Snakedoctors jest to jedno i drugie.
Oczywiście czwórka przyjaciół musiała coś zrobić z czwartą płytą, a album z nie mniej niż 25 utworami w tych czasach można spokojnie nazwać – półtora albumu.
Snakedoctors przekształcili go w podwójny album. Taki, który wyraźnie zmierza w kierunku starej Nowej Fali, i taki, który zachowuje więcej grunge’u, który chłopaki grali od lat.
Pomysł dwóch płyt w różnych stylach daje miejsce na fajny chwyt. Niektóre piosenki są na albumie dwukrotnie; raz na czerwonej płycie New Wave i raz na czarnej płycie Grunge.
Najbardziej rzuca się w oczy singiel „Too Many”. Wersja New Wave jest bardzo podobna do starych utworów Cure, podczas gdy wersja Grunge, którą zespół nagrał z wokalistką Christine Corless, mogłaby pochodzić prosto z Seattle lat 90. A jednak cała sprawa jest czysto europejska.
Nagrany w Polsce i zmiksowany w Abbey Road Studios w Londynie. Jednak potężne brzmienie piosenek new wave można łatwo wytłumaczyć. Miksowanie i mastering wykonano we współpracy z Joe Gibbem i Kevinem Paulem. Obaj odpowiadali za brzmienie takich zespołów jak Depeche Mode, The Cure, The Mission, Erasure, The Kinks czy Jane’s Addiction.
Jeśli posłuchasz utwór „Wuss”, możesz usłyszeć przejście między tymi dwoma stylami. Z początkiem wyraźnie pokazującym wpływ „Friday I’m In Love” zespołu The Cure, łączącym się w gitary, o które Nirvana w swoim czasie byłaby zazdrosna.
Być może tę piosenkę można by nazwać muzycznym tytułowym utworem „Four and a half”, biorąc pod uwagę wyraźną mieszankę stylów. Piosenki takie jak „Inside” są również po stronie „grunge”, ale tutaj również New Wave brzmi mocno i „grubo”.
Mocna kombinacja.Snakedoctors kontynuuje „Four and a half” od punktu startowego, który rozpoczęli w swoim debiucie „Obligation”. Trochę tu więcej powrotu do New Wave, od której nieco odeszli na albumie „Joy Free Bowl”, ale wracali do niej na swoim trzecim albumie „Mellow Joy”.
Na „Four and a half” niemal całkowicie przenieśli się na tę stronę i podnieśli wysoko jak nigdy dotąd. Prawdopodobnie New Wave pasuje do zespołu nawet lepiej niż grunge, który dominował na wszystkich poprzednich albumach.
A więc trafny wybór. (8/10) (Case Studio)”.